PAMIĘTACIE?

To stary adres tego, o czym będę pisała tutaj.
Czyli o starych filmach.

Panna Emma Profond, po półtorarocznym tajemniczym zniknięciu, którego powodu nie wyjawiła, zjawia się ni stąd, ni zowąd wczesnego wieczora, 24 lipca roku 1920... stop, to jest 2020.
Jednak te dwie dwójki i zera w obecnych roku takie ładne nie są, ale o tym może pod koniec posta (jejku, jak ja dawno nie używałam tego słowa, ja musiałam sobie wszystko przypomnieć i oczywiście odwiedzić strony, na których lata temu projektowałam nagłówki - teraz, ku wielkiej mej rozpaczy trzeba płacić za pobranie :/), pora na ponowne przedstawienie (się):

Oto piękny wywód dedykowany wszystkim, którzy to czytają; i dawnym, wiernym czytelnikom, i nowo poznanym - mam nadzieję, że na bardzo, bardzo długo, bo trafiliście na blog osoby chorobliwie towarzyskiej (tak Wam szepnę na ucho, że pół roku w zamknięciu przyprawiło mnie o początek depresji, płakałam i płakałam, targałam włosy, stękałam i jęczałam, gryzłam w szale poduszkę, jednym słowem, była ze mnie pani Pola Negri po śmierci miłości jej życia, signora Valentino... ach, i też płakałam za nim, ale to więcej o mych uwielbieniach niżej):

Mam szesnaście lat i duszę nie z tego wieku. Dużo byłoby pisać, kto by to czytał, ale zwierzę się Wam, ponieważ czuję potrzebę:
Czy to przywilej tego szalonego, nieposkromionego wieku młodzieńczego czy moja własna fantazja, ale tu i teraz i prowadzi do tam i kiedyś. Inni analizują, dlaczego samolot wzbija się w powietrze, a ptaki wydłubują ostrym dziobem robaki z pnia, mi wystarczy spoglądnięcie na dany przedmiot, obiekt czy zachowanie i od razu w mojej głowie powstaje tego obraz z przeszłości. A najlepiej jest wtedy, gdy mogę tego dotknąć i mieć to przy sobie... bo my naprawdę nie jesteśmy świadomi, ile nam przychodzi widzieć z przeszłości. Mamy platery, zegary, lampy, biżuterię, stoły, lustra i książki z wielu lat wstecz; misternie zdobione i zbierane przez pokolenia. Więc, jeśli mam taką możliwość, plastikowy budzik zamieniam na dzieło z duszą, na coś, co przemija gdzieś dalej, ale nie w moim domu. Mój dom to nie przedwojenna kamienica czy wiktoriańskie angielskie mieszkanie, a normalna budowla z końca XX wieku. Ale to, co jest na zewnątrz, to dopiero przedsmak.

Nie wiem, nie mam pojęcia, ale ja pasuję do początku ubiegłego wieku bądź jeszcze dziewiętnastego stulecia. To coś głęboko we mnie, wraz z ciałem i duszą mnie odcina od tego świata i prowadzi do marzeń.
Mogę się chwalić, tym, co mam, lecz to każdy - przynajmniej tak mi się wydaje - umie wymienić. To, co będę raz na zawsze wsyłała (chyba takie słowo nie istnieje, prawda?) do Internetu, to coś, czym świat może się pochwalić. Czymś, co ma największy wpływ na kulturę od 125 lat.
Czyli kinem.


(Raz jeszcze wspomnę nazwisko wyżej wymienione, bowiem tak kochana Mama ma opisała te zdjęcia:
...jak Pola Negri...)

Pola Negri. Życie gwiazdy'. Niema Marilyn Monroe

Kino - to stare kino, które jest moim - ku nieszczęściu - całym obecnym życiem jest też wspaniałym planem na przyszłość. Czy Wam, kochani, obeznani prawdopodobnie tylko z paroma genialnymi nazwiskami z czasów Złotego Hollywood i kina niemego czasem do głowy nie przyszła taka oto myśl, że dzisiejsze filmy są przegadane, a nagrody przyznają w niemal stu procentach za kolor skóry i poglądy polityczne (włączmy to też rodzaj granych ról - m. in. osoby transseksualne)? Czy nie chcielibyście od tego odpocząć? Od tej nieustannej gadaniny? Krzyków, westchnień, rozkazów? Kiedy to wspaniała muzyka umyka z głowy, bo bohater zbyt długo przeklina?
Świat się otworzył na prawdę i to ona rządzi sztuką. Wszelkie słodycze i urocze uśmiechy już nie wywołają u nas tej błogości i uspokojenia, co lata, lata temu... wiek.
Strach pomyśleć, jak ten czas szybko leci...


(Pazurki nie wychodzą jeszcze tak dobrze jak u Clary Bow, ale ta to miała sztab najlepszych fryzjerów... wierzę, że ja też w przyszłości.)


Wiecie, czym jest prawdziwy zachwyt?
Właśnie oglądaniem antyków.
W tym przypadku starych filmów.
Wtedy chwila staje się wiecznością, a artyści w nich występujący żyją w nas.
Rzeczą, do której pragnę dojść, to raz jeszcze móc oczarować świat niemym pięknem. Będę taka, taka... szczęśliwa, jak przyjdzie mi zasmakować wspomnienia!
I może to już jest pogrzebane, może warto zostawić to, co było, a skupić się na tym świecie, wziąć się za poważny zawód...
Nie.
Potrzebujemy szaleńców.
Bo... w końcu to oni naprawdę są czegoś warci.

Mówcie, piszcie, śmiejcie się, jak chcecie, proszę, obchodźcie tę stronę z daleka, zapominajcie, ale to... na ekranie był Charlie klaun, tragicznie kochający swą dziewczynę, cytując Sempolińskiego, większy szaleniec niż się wydaje.
Jak już o Chaplinie mowa - kiedy przyjdzie Wam przeczytać napis "koniec" (on mi tak pasuje do filmów, ewentualnie do powieści, ale do gazety i to w dodatku internetowej...? Raczej, jak zobaczycie ładnego gifa, czyż nie tak kończyłam posty na tamtym blogu?), a macie trochę czasu, czujecie się źle, obejrzyjcie jego - moim skromnym zdaniem - najlepszy film "Dzisiejsze czasy". Przyszło mi go widzieć zaledwie raz, ale wciąż jest w mojej głowie... dzieła na całe życie...

Modern Times Skating Scene GIF | Gfycat

Zaraz chyba ta mowa powitalna zabrzmi jak mowa pożegnalna nad grobem... a, właśnie, kogo dzisiaj ze starej ery kina jest rocznica śmierci? Jak nie znoszę wpatrywania się w ekran i korzystania z elektroniki, to jedynie Wikipedia zdaje mi się przychodzić z pomocą w sprawie dat:
Np. Constance Bennett.
O pani Bennett słyszałam, jej siostrze Joan też, ale nie oglądałam jeszcze z nią żadnego filmu (mam w końcu tylko 16 lat i dwa i pół filmu z Negri za sobą w ciągu ostatnich dni! + wiele, wiele innych perełek, ale o tym w swoim czasie), ale dzięki właśnie temu dniu - jej 55 rocznicy śmierci - będę wiedziała, co obejrzeć :) Wiecie, tysiące osób znamy ze słyszenia, a tylko o garstce czytamy nałogowo... zobaczymy, jak to z panią Bennett będzie...
Uroda jej, ach, uroda!

Constance Bennett (1904-106), American Actress, C1920S ...

Na razie drapieżna Pola mnie prowokuje, ale to moja dłoń splata się z (zabrzmi to iście w stylu sci-fi, ale cóż, taki gatunek też mamy) transparentną pana Valentino.
Przepraszam bardzo, ale ja nie widzę nikogo dla siebie obok mnie!
A żadna z moich babek czy prababek do niego nie wzdychały!
W końcu ktoś musi... ;)

Beyond the Rocks - Gloria Swanson and Rudolph Valentino on Make a GIF

Nawet jeśli tego romansem nie mogę nazwać, to chcę mieć tak bajeczną młodość, otwartą, a nie zamkniętą w telefonie.

Dalej, dalej mamy koniec lipca i cały jeden miesiąc wakacji.
A więc mnóstwo czasu na filmy i zachowanie o nich pamięci.
Myślę, że Wam się spodoba.
Życzę wszystkim zdrowia i pomyślności!
Emma

Komentarze

  1. Potrzebujemy szaleńców. I ja się z tym zgadzam. Szczerze? Nigdy chyba Cię nie rozumiałam, bo mnie totalnie nie kręcą stare filmy, nie mogę wytrzymać nawet minuty oglądania któregokolwiek z nich (w ogóle ja to raczej za filmami nie przepadam, choć są małe wyjątki). W każdym razie, do czego dążę to to, że choć nie podzielam twojej pasji to pamiętam jak często zaglądałam na twojego bloga z ciekawości. Nie znałam większości nazwisk, tytułów, często nie wiedziałam o co chodzi, ale wracałam. Dlaczego? Sama nie wiem. Po prostu lubię ludzi o niestandardowych zainteresowaniach i bardzo podoba mi się to, że nadal w tym trwasz, nie poddajesz się utartym wzorcom i zwyczajnie jesteś sobą. To jest teraz tak niespotykane, że twoje blogi stają się naprawdę czymś niezwykłym. Mam nadzieję, że tak już zostanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, pamiętam tamte czasy, kiedyś to było :D Bardzo mi miło, dziękuję :) To półtora roku między "O niezwykłych mowa" a "Winem" było świetnym czasem na dorastanie i poznanie właśnie tego starszego i konkretnego. Nie będę do niczego zmuszała, nie w tym rzecz, ale jeśli tak czy siak, bez konkretnego powodu sprawia Ci czytanie moich tekstów przyjemność, mam nadzieję, że powrócą stare dni :)
      Raz jeszcze dziękuję!

      Usuń
    2. To ja dziękuję < 3

      Usuń
  2. Cześć, Emmo! ;)

    Jak dawno Cię nie było w blogosferze. Fajnie, że zregenerowałaś siły i powróciłaś z masą nowych pomysłów na filmowe wpisy. ;)

    Lecę patrzeć, co nowego opublikowałaś i życzę Ci słonecznego sierpnia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeju! Tak bardzo cieszę się, że wróciłaś do pisania. Uwielbiałam czytać Twoje posty, mimo, że w większości ich nie rozumiałam, bo kino jest tematem mi wybitnie odległym. Tak nagle zniknęłaś z tamtego bloga, że gdy na niego trafiłam początkiem 2020, zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno wszystko z Tobą w porządku. Na szczęście tak. Każdy czasem potrzebuje przerwy. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za komentarz! Aż trudno uwierzyć, że wszystko się wyjaśniło; przerwa, jak widać każdemu skrzydeł dodaje ;)
      Bardzo mi miło i dziękuję za troskę :)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Brat Larry

Bombą w serce i ekran

Czy pani cierpi? Nie tak bardzo.