Bo to wojna secesyjna, generale
Memu ulubieńcowi nie udało się niestety zobaczyć tego filmu, ale głównego aktora spotkać jak najbardziej!
Stało się to na przyjęciu wydanym na cześć artystów wytwórni United Artists powołaną przez pionierów sztuki filmowej - Charliego Chaplina, Douglasa Fairbanksa (byli przyjaciółmi) i jego żony (już raczej tylko ulubienicy Ameryki niż Chaplina) Mary Pickford. Para wizytowała krótko po ślubie w Warszawie, był to rok 1926 i hotel Bristol:
Stało się to na przyjęciu wydanym na cześć artystów wytwórni United Artists powołaną przez pionierów sztuki filmowej - Charliego Chaplina, Douglasa Fairbanksa (byli przyjaciółmi) i jego żony (już raczej tylko ulubienicy Ameryki niż Chaplina) Mary Pickford. Para wizytowała krótko po ślubie w Warszawie, był to rok 1926 i hotel Bristol:
A oto wielcy artyści prawdopodobnie w 1926 roku, wszyscy podpisani:
Z Chaplinem i Fairbanksem Valentino miał wiele zdjęć i możemy je oglądać na co dzień... czy został też osobiście sfotografowany z Keatonem? Może tak, ale jak na nieszczęście zdjęcia się zgubiły... Kto to wie... ale przynajmniej jest to u góry, więc panowie na pewno uścisnęli sobie dłonie i - bardziej w przypadku gwiazd upitych sławą, a niestety Buster spędzał lata w szpitalu psychiatrycznym, bądź mniej w przypadku ludzi rozsądnych łypnęli z zazdrością na drugiego.
Ja bym po prostu między tymi krzesłami pływała i nie myślała o tym, że osoba po lewej przewyższa mnie ubiorem, a ta na przeciwko, o, ta paląca lepiej ode mnie śpiewa... nie! Ja bym była w siódmym niebie między nimi! W takim oto towarzystwie, przy takim stole i okolicznościach przez moją głowę nie przeszłaby żadna obca myśl. Byłabym z nimi, kto wie, może raz pierwszy i ostatni, ale z N I M I.
Ale... u góry wcale nie ma tytułowego generała. Gdzie więc on jest? A raczej... kim bądź czym?
Ja bym po prostu między tymi krzesłami pływała i nie myślała o tym, że osoba po lewej przewyższa mnie ubiorem, a ta na przeciwko, o, ta paląca lepiej ode mnie śpiewa... nie! Ja bym była w siódmym niebie między nimi! W takim oto towarzystwie, przy takim stole i okolicznościach przez moją głowę nie przeszłaby żadna obca myśl. Byłabym z nimi, kto wie, może raz pierwszy i ostatni, ale z N I M I.
Ale... u góry wcale nie ma tytułowego generała. Gdzie więc on jest? A raczej... kim bądź czym?
GENERAŁ
1926
Buster Keaton
Marian Mack
Glen Cavender
Tytułowym generałem nie jest ani osoba ani stanowisko, a... jedna z miłości Johnny'ego Graya (Buster Keaton z półdługimi, falowanymi włosami ♥), lokomotywa. Właśnie zaczyna się wojna secesyjna. On niestety nie zostaje przyjęty w armii, na co jego druga miłość - śliczna Annabella - odwraca się od niego rozczarowana i nie chce mieć z nim wspólnego do momentu, kiedy włoży mundur.
Mija rok, Johnny wciąż pracuje przy kolei, kiedy to... kradnie mu wroga armia lokomotywę!
Zaczyna się długa gonitwa za "Generałem" i przypadkową porwaną dziewczyną...
Historia oparta na faktach autentycznych - rzeczywiście, na początku wojny secesyjnej miał miejsce wielki pościg lokomotywowy i, tak, lokomotywę nazwano "Generałem".
Jest mi przykro, że przeczytaliście ledwie jedno zdanie na temat prawdziwej historii... tak właściwie ja się dopiero o tym dowiedziałam, w temacie, w którym to za lotna nie jestem, nie chcę Wam mieszać w głowach. O samej krwawej gehennie nakręcono wiele dokumentów, będzie pewnie w paru Rajd Andrewsa wspomniany!
A ja myślałam, że w roku 1926 kinematografię spotkało tylko i wyłącznie wielkie nieszczęście... ale napominając jeden z wcześniejszych filmów wszystko już sobie i Wam wyjaśniłam (Śmierć Valentino wcale nie taka zła).
Zawsze sądziłam, że "Generała" wyprodukowano rok później... tak po prostu siódemka kojarzy mi się z tym wielkim dziełem, nie szóstka (w 1927 roku wyreżyserował z "całkowicie bezużytecznym Jamesem B. Hornem", którego podpisano jako reżysera "Sportowca z miłości", gdzie to oddał pałeczkę kaskaderską kaskaderowi z krwi i kości, co musiało zdziwić wszystkich! Ciało Bustera było jak wielka, rozciągliwa guma, którego tylko niezmienną częścią była kamienna twarz. Tak wręcz nudna, tak wykończona, a jednocześnie genialnie kontrastująca z burzą - czy to prawdziwą piaskową, czy szumem, huraganem, wojną, wystrzałem w powietrze - wokół aktora. Dał sobie pan Keaton niesamowicie trudne wyzwanie, by wyróżnić się w tłumie próbujących swych sił w komediach - a ją jest najtrudniej zaplanować.).
Lata dwudzieste XX wieku to czas przebojowy, nie tylko dzięki rzuceniu gorsetów w kąt i pokazaniu nóg i szalonej, szybkiej muzyce, a też dzięki filmowi. W końcu we wspomnianym roku dwudziestym siódmym wprowadzono dźwięk!
Trochę tego gestu nie rozumiem.
Panna Lee z lekka była osobą upartą, toteż może dlatego Johnny ją szarpnął, ale widząc jej urok, zmienił zamiary.
Aż trudno wskazać wszystko, co wspaniałe w dobrej kolejności... gdy jesteśmy oczarowani dziełem, chcemy je pochłonąć raz jeszcze, nie w kawałkach, a w całości. "Generał" to nieprzemijający przykład dzieła, które się ogląda na jednym oddechu i którego nie ma się dość, oj nie!
Prosta, bo takie historie przedstawiano podobnej publiczności fabuła nabiera kolorów (tamten świat nie był czarno-biały!) dzięki - ach, zawsze zaczynam od aktorów - znakomitej grze Bustera. To człowiek-guma, nie umiejący się wzruszać, śmiać czy płakać, a jednak wszystko, co robi - co podnosi, co przestawia, z kim rozmawia, za czym się ogląda - jest takie żywe, takie ciekawe! Potajemnie drwi sobie z radości, podpierając w charakterystyczny sposób głowę, robi wrażenie zmordowanego i wykończonego, ale daje radę, co jego ciało nie zmiażdży, to tylko go wzmocni. Jego bohaterowie to istny majstersztyk! Absolutne przeciwieństwo Chaplina, u którego to nogi pląsały się, a tułów trzymał się prosto na styl angielskiego dżentelmena. Keaton grałby i lorda, i wieśniaka z tym samym śmiesznym wykończeniem, co - obojętnie, ile przyjdzie jeszcze filmowi istnieć - będzie chwalone!
Czy wiecie, że moje pierwsze z nim spotkanie było chłodne? Grał wówczas w roku 1918 pomocnika kucharza (Roscoe Arbuckle, też niema gwiazda zasługująca na większą sławę, ja już zapewnię mu i innym pośmiertne laury).
Potknął się i roześmiałam się.
Ale to było raz.
W "Generale" ja chciałam go mieć na okrągło na ekranie! Nie można mu odmówić urody i uroku, w swojej stanowczości jest też i czarujący.
"Generał" to film wojenny ze spektakularnymi efektami specjalnymi. Mamy rok 1926, większości niemym artystom zostało tylko parę miesięcy sławy, a tu na noworocznym pokazie jedno z większych nazwisk zakłada nogę na nogę w czarnych, wyprasowanych spodniach i z wielkim zadowoleniem (Keaton śmiał się jak każdy poza ekranem, to "kamienny pan Buster" występował w filmach) widzi siebie, zupełnie innego niż na co dzień podpalającego most, który niedługo później zawala się pod ciężarem rozpędzonej lokomotywy!
Brawa nie ustają, Keaton szepce do żony, aktorki Natalie Talmadge, pewnie w perłowej sukni z piórkami przy dekolcie, jak to w końcu widzi tego fantastyczny efekt! Uśmiecha się - ach, ile osób ma to szczęście i widzi go, kamiennego bohatera X Muzy radosnego!
I jaką do tego podłożyli muzykę! Nie zraziłam się nawet lektorem (on? W filmach niemych? Aa... napisy.), melodia klasyczna stworzyła drugie cudo; w połączeniu z pierwszoplanowym aktorem powstała nieśmiertelna rewelacja. Będę wracała do tego filmu. Komedia przyjemna i taka... taka dla wyciszenia. Opierająca się na tym, na czym winna się każda produkcja opierać - jedynym w swoim rodzaju, niepowtarzalnym TALENCIE!
Wow, świetny post, bardzo dopracowany, z resztą jak zwykle. O filmie nie słyszałam, bo jak wcześniej wspominałam, kino to nie moja bajka, ale muszę za to powiedzieć, że te stare zdjęcia mnie zachwyciły. Uwielbiam takie klimaty i to, że czas się na nich w pewnym sensie zatrzymał (chyba rozumiem czemu lubisz stare filmy). Chociaż... może i kiedyś obejrzę któryś z polecanych przez ciebie filmów, żeby móc coś więcej o nich napisać. Dodam to do listy rzeczy, które chce zrobić przed śmiercią ;D Swoją drogą, wiesz, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to twoje zdjęcie na profilowym? Myślałam, że masz ustawione jakieś stare zdjęcie hollywoodzkiej aktorki, serio. To coś znaczy. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńmaruta-no-sekai.blogspot.com
Ha, roześmiałam się na to ostatnie, naprawdę! Też mi przyszło na myśl, że można mnie z kimś pomylić; tak w sekrecie powiem, że zawijając tę chustę na głowie w dniu zdjęcia raz ją tak założyłam, że zamiast "kochanki szejka" ;D wyglądałam jak szejk :D
Usuń"Generał" to film wyjątkowy i, tak, dopisz go sobie do listy! Czas się dla nich zatrzymuje... to jest fantastyczne...!
Pozdrawiam również, dziękuję za odwiedziny!
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym filmie ale z opisów i zdjęć widzę, że jest bardzo interesujący :) Czasem lubię obejrzeć takie stare dobre filmy:)
OdpowiedzUsuńTen film jest bardzo interesujący, to właśnie jest „taki stary dobry”! Ja bym dodała - REWELACYJNY!
UsuńWspaniale napisany post! Buster Keaton to prawdziwy fenomen wśród aktorów niemego kina. Z przyjemnością przeczytałam o filmie i obejrzałam zdjęcia oraz scenki z"Generała".
OdpowiedzUsuńLubię amerykańskie kino,choć zdecydowanie późniejsze produkcje.
Pozdrawiam serdecznie
Miło mi :) Oj, tak, Buster Keaton to wielkie nazwisko! Ja też w swym „dorobku” mam dużo późniejszych produkcji, uwielbiam lata 30., tam też się wiele działo, a zainteresowała mnie ostatnio era Pre Code, niesamowicie wyzywająca.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
A wiesz jakie ja miałem skojarzenia z "Generałem" i ogónie Keaton'em i Chaplinem? Na końcu języka miałem film pt. "Jeszcze wyżej" i z początku byłem przekonany, że tam Keaton grał, ale to nie prawda. Tam wystąpił Harold Lloyd, czyli można powiedzieć, że komik na miejscu trzecim za wymienionymi dwoma. Film za darmo jest chyba na jutub. Gorąco polecam. Ja po obejrzeniu miałem ochotę na inne starocie, ale niestety trzeba oszczędzać, bo jak się za dużo obejrzy, to potem brakuje.
OdpowiedzUsuńDziękuje, że napisałaś super komentarz u mnie. Właśnie za chwilę coś Ci odpisze. Mów mi na "Ty" a nie na pan. :) Więc ja dodaje Pani blog do mojej listy blogów, a to oznacza, że w końcu tu powrócę.
pozdrawiam
K
137
A wiedziałeś, jak to niesprawiedliwie potraktowano Keatona?
UsuńKaskaderstwo z innej ręki towarzyszyło innym wielkim niemym gwiazdom, tylko nie Busterowi. On wykonywał niemal wszystko i pod tym względem był wspaniały. Chaplin, inny od niego geniusz wzorował się na trickach Harolda Lloyda i wyszedł na tym nie tyle, że lepiej, a prościej i wyraziściej dla publiczności. Więc dlatego nazwisko Charliego kojarzone jest z kinematografią jak z dramatem Szekspir, a Keatona niestety nie wszyscy znają...
"Jeszcze wyżej" z przyjemnością obejrzę; powiem szczerze, że Lloyda jeszcze nie oglądałam :)
Bardzo mi miło K 137, że polubiłeś moją stronę :) I wzajemnie!
Pozdrawiam!
E
53
(moja szczęśliwa liczba)